Umowy śmieciowe

Bzdet

Jako pracownik etatowy siedząc 8 godz dziennie w call-center, sprzedając lipne produkty, jestem niewolnikiem.

Pracując 12 godz dziennie, na umowę „wolnościową”, w tym samym call-center, udostępniając klientom te same rewelacyjne produkty, jestem wolnym przedsiębiorcą. Jak na gifie.

Zasadniczo ma Pan rację..

.. ale to wymagało by "kapitalizmu" bo ile jest osób za których pracę ktoś dobrowolnie chce zapłacić .. gdzie by się podziali ci wszyscy socjologowie, politologowie, doradcy itd. którzy tylko tworzą lipne analizy, prognozy, zestawienia bilanse i ogólnie zużywają papier i tusz w niecnych celach (ile by można było książek dla dzieci wydrukować)... Pozdrawiam...

P.S. Za moją pracę też nie wiem czy ktoś by chciał płacić (no bo drogi powinny być państwowe czy prywatne)?

wolność od jedzenia

Usługi na wolnym rynku , haha :) . A rozumiem że jak coś jest wolne to i obfite i dobrowolne. Czyli świadcząc usługi wtedy kiedy chce ,dostanę tyle i zawsze na takim poziomie żeby pokryć koszta życia . No a jak nie będzie takiego popytu albo ceny spadną , no to sorry Batory ale przestanę jeść.

Ale będę wolny !!! Haha i to jest najważniejsze :) - to oczywiście ironia.

@Gps

Umowy śmieciowe najczęściej wiążą się z brakiem ubezpieczenia i niską stawką za wykonaną pracę. Brak urlopu, brak opieki medycznej, brak składek na ZUS - to takie malutkie "drobiazgi" które zaowocują w przyszłości. Umowy śmieciowe mogły by być lepsze aby gdyby była jakaś dolna granica zarobku poniżej którego umowa jest nieważna. Póty takiej granicy nie będzie póty ludzie będą pracować za 3,5zł czy 4zł za godzinę.

@Pluszak 10:10:54

..po co Ci Pluszaku składki Zus...tych pieniędzy nie zobaczysz, lepiej jak pracodawca należną składkę dać pracownikowi do ręki..on ją lepiej wykorzysta ..opłacać mu tylko składkę zdrowotną i 1/32 etatu..reszte dać pracownikowi..pozdrawiam niepoprawnie

@Pluszak 10:10:54

Pluszak: a teraz wyobraź sobie, że pracodawca ma do wyboru:

a. zatrudnić osobę A na śmieciową umowę o pracę i musi mu dać 1 miesiąc urlopu w roku A więc będzie musiał mu płacić co miesiąc 1/12 rocznego wynagrodzenia, w zamian dostanie 11 miesięcy pracy.

b. zatrudnić osobę B na umową normalną, bez urlopu. Będzie więc płacił przez 11 miesięcy 1/11 rocznego wynagrodzenia, w zamian dostanie 11 miesięcy pracy.

I teraz:

- ponieważ w obydwu przypadkach pracodawca otrzymuje TAKĄ SAMĄ PRACĘ, więc będzie skłonny (w skali roku !!!) płacić TAKĄ SAMĄ PŁACĘ !!!

- jedyna różnica będzie taka, że w przypadku "a" będzie tą płacę dzielił na 12 części, a w przypadku "b" podzieli wypłatę na 11 części.

Na czym będzie więc według ciebie polegała różnica pomiędzy osobą A i B ?

@prometeusz 09:52:33

Możesz przestać jeść albo się przekwalifikować. Jeśli nie będziesz mógł wykonywać żadnej pracy to pomoże ci rodzina albo sąsiedzi. O ile oczywiście będziesz dobrze postrzegany przez nich. Taka możliwość konieczności oparcia się na obcych ludziach doskonale wpływa na poprawę własnego stosunku do ludzi a więc na budowanie twojej ulubionej SOLIDARNOŚCI. Wtedy żaden potrzebujący pomocy nie usłyszy od nikogo żadnych poniżających komentarzy bo zanim ktokolwiek mu wypomni najpierw zastanowi się czy on kiedyś nie będzie w takiej samej sytuacji - konieczności pomocy od obcych.

@trybeus 10:18:18

W przypadku umowy o pracę to chyba jest jeszcze nadzieja że jakąś emeryturę ludzie sobie wypracują, a w przypadku wielu umów śmieciowych na których widnieje niska stawka to raczej nadziei na wypracowanie sobie emerytury nie ma żadnej.

Ile osób pracuje na umowie śmieciowej i może liczyć na jakąś opiekę medyczną w przypadku choroby, taką za którą nie będzie musiał płacić z własnej kasy (której najczęściej nie ma)?

Przykład z autopsji: na ostatnim wyciągu z II filaru widnieją przy kolejnych miesiącach same zera, czyli wpłat brak. Zus przewidział końcem 2010 roku moją hipotetyczną emeryturę na 44,62gr. Więcej tu: http://pluszak.neon24.pl/post/21411,hipotetyczna-emerytura-dobry-zart-tynfa-wart Zielona wyspa Donka i Bronka... z której kto może, ten ucieka.

@Ultima Thule 10:20:25

Bez urlopu teoretycznie da się żyć, przynajmniej jakiś czas, a bez opieki zdrowotnej - prosty przykład pracodawca kontra pracownik, pracownik podniósł raban o kasę, dostał po żebrach, obcięto mu palce. Kasę na leczenie będzie zbierała jedna z partii? Tak polska abstrakcja.

@Ultima Thule 10:20:25

Dlaczego pracodawca ma płacić na umowie „wolnościowej” pracownikowi za urlop?

Dostanie 11 pensji i miesiąc bezpłatnego urlopu na który musi sobie odłożyć w ciągu roku. Praktyka taka :).

@trybeus 10:18:18

Gdyby pracodawca oddawał kasę za ZUS pracownikowi, forma zatrudnienia nie miała by znaczenia. Umowy śmieciowe cenne są z tego powodu ,że są tańsze dla pracodawcy. Inne tłumaczenia to lanie wody.

@Cezary Bialik 11:11:31

Wegetujący pracownik nie zostawi w sklepach fury kasy bo nie ma z czego, co przekłada się na obrót tych sklepach czy firmach, koło się zamyka, ale zamiast toczyć się pod górkę to toczy się w dół, bo tak jest wygodniej i szybciej. A zegarki Balecerowicza (i Nowaka) tykają...

@korwinista 10:38:34

Czasy od średniowiecza nieco się zmieniły.

Nie wystarczy worek kartofli i pud zboża aby przeżyć. Większość potrzebuje gotówki do uregulowania rachunków. Dobra wola pomocy bliźniemu nie pomoże jeżeli sami ledwo wiążemy koniec z końcem.

Ciekaw jestem jak wyglądać mogą „wspólnoty solidarnościowe” w blokowiskach

Komentarz usunięty przez autora

Komentarz usunięty przez autora

@GPS 12:08:40

Oczywiście można zawierać tanie umowy. Wtedy należy jedynie dokonać wyboru.

Czy zaprzestajemy „darmowej” służby zdrowia czy też na jej finansowanie podnosimy VAT.

Ja na „nieszczęście” nie miałem okazji pracować jako wolny człowiek ,zawsze byłem niewolnikiem. Nie przypominam sobie zasieków i wieżyczek z automatami :).

Są zawody które ze swojej istoty skłaniają do „wolności”, w większości wystarczy przedstawienie zadań do wykonania i udostępnienie narzędzi do nich.

Danina na rzecz państwa przekłada się na udostępnienie pewnych „darmowych” usług. To jak są one wykonywane i ile środków przy okazji się marnuje to już inna bajka. Nie jestem bynajmniej przekonany aby urynkowienie całej sfery publicznej przyniosło cudowne ozdrowienie tych sektorów.

Komentarz usunięty przez autora

@GPS 12:08:40

Umowy śmieciowe - nie ma sprawy, mogą być, ale na przyzwoitych warunkach! Niestety większość pracodawców wie że bezrobotnych jest masa więc na umowie śmieciowej może napisać głodową stawkę a i tak znajdzie się ktoś to tą prace wykona i jeszcze będzie się cieszył że pracę ma.

@GPS 13:09:29

Czy niemoralnym jest wykonanie 4 letniej dziewczynce przeszczepu wątroby? Jeżeli nigdy nie wykorzystam środków jakie zostały mi zabrane na NFZ mam biadać nad tym,że komuś uratowałem życie?

@GPS

Kurde, wciąż mnie zaskakujesz!:)

(oczywiście siadaj, jeden)

@Cezary Bialik 11:25:54

Ledwo wiążemy koniec z końcem bo państwo narzuca DROGIE umowy śmieciowe. Jeśli wszyscy będą pracować normalnie to ceny towarów i usług spadną i nastąpi szybszy przepływ pieniądza co zrekompensuje niższe dochody jednostkowe z pracy. Dziś lwią cześć ceny przechwytuje państwo i po prostu marnuje te pieniądze nie wykonując prawidłowo obowiązków, które na siebie nałożyło. Biznes medyczny nie utrzyma wysokich cen na wolnym rynku bo nie będzie miał klientów!!! Tak jak do budżetu tak i do biznesu najwięcej pieniędzy wpływa od niezamożnych, z prostego powodu - jest ich DUŻO.

Jak w średniowieczu tak i dziś dla spokojnego, normalnego rozwoju potrzebny jest solidaryzm społeczny. Stosunki międzyludzkie można tak samo ukształtować i w blokowisku i na zamkniętym osiedlu czy na wsi - albo źle albo dobrze. Dziś te stosunki są złe bo Bolek powiedział: "jesteście wolni, róbta co chceta" i masa prostackich aparatczyków nagle stała się byznesmenami bez skrupułów łupiącymi już jawnie tych nie ustosunkowanych. Jeśli każdy by pracował na własny rachunek nie było by wyzysku pracowników, nieprawdaż?

@Pluszak 13:12:23

Głodowe stawki - ok, to fakt. Jest jeszcze jeden aspekt, który w artykule jest "niedoszacowany", a mianowicie ów mityczny czas pracy - bo rozumiem że Autor mówi o warunkach w Polsce. Istnieją mianowicie tacy pracodawcy, którzy mimo zatrudniania na UŚ wymagają 8-godzinnego dnia pracy. I nie, nie ma opcji negocjacji. W przypadku podjęcia jakiejkolwiek próby "upomnienia się o swoje" - o to co jest wszak w umowie - jedyną odpowiedzią jest zazwyczaj: "możemy pana/panią zatrudnić na etat, ale za te same pieniądze" tudzież "możemy w pana/pani miejsce zatrudnić kogo innego"...

a gdzie w tym wszystkim jest miejsce dla c z ł o w i e k a?

czyżby kapitalistom udało się już tak skutecznie wmówić ludziom, że są oni maszynami, które okazjonalnie wynajmuje dla siebie kapitalista?

Co to jest właściwie takiego, to ludzkie życie? - napracować się, najeść i potem do piachu?!?

Człowiek nie jest maszyną, jest żywą i w dodatku codziennie zmieniającą się istotą. Nie co dzień ma się intelektualne wyżyny. Nie co dzień czuje się człowiek fizycznie jednakowo silny. Nie można więc wymagać, by człowiek pracował jak maszyna i by był traktowany jak maszyna.

Najpierw należy się zastanowić nad tym, co składa się na fakt bycia człowiekiem. Nie same narodziny w gatunku ludzkim przecież!

Człowiek ma też jakieś potrzeby - każdy człowiek inne, choć część potrzeb podstawowych jest jednakowa dla wszystkich.

A więc: jedzenie, sen, wypoczynek, realizacja pozazawodowych zainteresowań, rodzina - czyli dzieci, czyli przekazanie własnych genów w celu zapewnienia istnienia rodzaju ludzkiego; posiadanie domu/mieszkania, umożliwiającego schronienie przed czynnikami zewnętrznymi a także izolującego przed światem zewnętrznym w celu stworzenia sfery prywatności; jakieś ubranie, jakieś kontakty towarzyskie itp.

I to właśnie w po to, by człowiek mógł realizować powyższe zmuszony jest on do wykonywania pracy zarobkowej. Do spania potrzeba łóżka, do jedzenia czegoś jadalnego, pieniądze konieczne są do zakupu gazet czy książek albo wędki - czyli realizowania hobby, uzupełniającego pracę zawodową na biegunie przeciwnym. Dzieci - mimo przyjemności początkowej - kosztują każde w osobna tyle, co dobry samochód w stanie nowym, więc za darmo też nie są. Oczywiście pozamaterialne doznania wynikające z posiadania dzieci są nie do przeliczenia na pieniądze, ale jednak by mieć te pozamaterialne, trzeba mieć najpierw te materialne - czyli kasę. Mieszkanie to też jest jak dziecko - utrzymywać je trzeba a to płacąc za prąd, a to za wodę, a to za czynsz.

Jak by nie patrzył, wszystkie te opłaty nie są w ogóle niczym złym, bowiem umożliwiają one życie społeczności. Ktoś, kto robi łóżka zarabia na tym, co pracuje w wodociągach, ktoś kto pracuje w wodociągach zarabia na tym, co pracuje w rolnictwie itd. Jest to ciągły przepływ pieniądza i jedynie zbyt mała jego ilość w obrocie powoduje problemy. Zbyt mało pieniędzy jest wówczas, gdy istnieją osoby/instytucje gromadzące pieniądze dla uzyskania przewagi w społeczności, a tym samym uzyskania władzy nad pozostałymi członkami społeczności. Nie jest więc niczym złym konieczność dokonywania opłat, lecz problem stanowi niemożliwość zdobycia na to środków pieniężnych, albo zdobywanie ich w niewystarczającej ilości.

Materializm ma to do siebie, że nie jest w stanie kiedykolwiek zaspokoić ludzi. Bowiem on będą chcieli wciąż więcej i więcej. I tak bez końca, co naturalnie sprytnie wykorzystują kapitaliści wymyślając a to "mody", a to "nowoczesne produkty" a to inne bzdury. Ludzie się na to łapią i stają się niewolnikami materii.

Na przykład w tvp nie ma nic do oglądania, ale ludzie chcą mieć telewizory! Po co? Nauczono ludzi marnować czas na oglądanie filmów, które im nic nie dają, nie wzbogacają intelektualnie, nie poszerzają ich wiedzy - którą kiedyś tam mogli by oni ewentualnie wykorzystać - nie dostarczają nawet przyjemności oglądania czegoś pięknego, lecz zabierają czas który mogliby ludzie wykorzystać z większym pożytkiem dla siebie i rodziny. Ale wmówiono ludziom,że telewizor powinien być w każdym pomieszczeniu. I ludzie zadłużają się nawet by to zrobić. Na czym naturalnie zarabiają banki, bo bank prywatny i kapitalista to jedno i to samo.

Ludzie są już przytłoczeni materializmem, ale wciąż mają jego niedosyt. Ciekawe, prawda?

Wmawia się ludziom, że zmywarka do naczyń zaoszczędzi im wodę i koszty - jakie??? a także że zmywanie przy jej pomocy chroni środowisko. A jakim że to cudem? Na wyprodukowanie zmywarki potrzebny jest metal - tej jest energochłonny. Potrzebny jest plastyk - ten jest jeszcze bardziej energochłonny. Cała elektronika sterująca tym też kosztuje dużo energii (metale rzadkie). No i wreszcie cena tej zmywarki. Niby wyrównuje ona koszty uprzednie, ale wcale tak nie jest. Jeżeli robotnikom w kopalniach w Afryce płacą grosze za ciężką pracę - a płacą im grosze! - to zysk ma tylko właściciel fabryki - producent wyrobu jako całości. I to jego finansujemy zakupując zmywarkę. Przy czym staje się ona niczym nasze następne dziecko - musi być naprawiana, musi się do niej kupować niesamowicie agresywne środki myjące, naprawdę niszczące środowisko naturalne, musi być podłączona do prądu - czyli rachunki nam się zwiększą. Ale reklama wmawia nam, ile to mamy na tym oszczędności.

Zmycie naczyń w naszym doskonałym Ludwiku nie zajmuje wcale więcej czasu niż wkładanie coraz to nowych naczyń do zmywarki, a potem ich wyjmowanie. Ręczne mycie naczyń nie wymaga prądu, by talerz czy szklanka były czyste, musi być do tego użyta odpowiednia ilość wody - i na pewno nie mniejsza, bo inaczej nie będzie czyste. Detergent Ludwik jest łagodny dla środowiska i łatwo się rozpada, w przeciwieństwie do tabletek do zmywarek.

Na przykładzie zmywarki chcę unaocznić, jak ludzie pozwalają, by ich oszukiwano. Nie chcą widzieć tego, co widzą, lecz wolą słyszeć to, co mówią im osoby nawet im nieżyczliwe.

Teraz, dlaczego ludzie mają tak mało pieniędzy? Bo nie dosyć, że im za mało za pracę płacą, to jeszcze ludzie wydają te ciężko zarobione pieniądze niewłaściwie.

Ale jak to zrobić? Bo przecież ten od wodociągów żyje z tego, że ten od zmywarek kupuje od niego wodę? - taki łańcuszek zależności można rozwinąć w nieskończoność.

Błąd jest w tym, że pieniądz nie krąży, że nie ma go tyle w obrocie, by ludzie mogli rozumnie się nim posługiwać. Stymulowane jest to tak, że jeden człowiek chce za wszelką cenę być wyżej niż inny człowiek i stąd wieczna walka o wszystko. Przy pomocy małych manipulacji kapitaliści zmieniają od czasu do czasu tych nieco powyżej średniej i mamy z tego niemal system samo napędzający.

Za PRLu państwo decydowało o tym, ile pieniędzy może być w obrocie, decydowało o tym, żeby zawsze było nieco mniej towarów niż gotówki i tym samym ludzie mieli zagwarantowane miejsca pracy. A ponieważ wszystko było ze wszystkim powiązane, działało dobrze. Z wyjątkiem momentów, gdy do akcji wkraczał sabotaż. Wtedy to i papieru toaletowego brakowało i mięsa w sklepach nie było - choć ludzie mieli nim wypełnione lodówki (teraz jest odwrotnie: mięso jest w sklepach, ale nie stać ludzi na nie) i nagle robiły się kolosalne kolejki nie wiadomo po co. Jak widać, sterowanie tłumem dywersja miała dobrze opanowane, a ludzie na to szli.

Kapitaliście zależy na zysku, nie na człowieku i ludzie żądając od kapitalisty ludzkiego traktowania są mocno oderwani od rzeczywistości.

Co do "korwinistów", to należy ich zapytać, skąd biorą oni pieniądze na życie? Nie z pracy przecież!

@nana 15:59:25

Drukujemy. To tez praca a jaki stres!!!

@Pluszak 13:12:23

" i tak znajdzie się ktoś to tą prace wykona i jeszcze będzie się cieszył że pracę ma."

Przecież ma też inną 'WIELCE ŚWIETLANĄ" drogę po której będzie opływał złotem, miodem i dziewicami :

- W KAŻDEJ CHWILI ZA 100ZŁ (a nie wiem czy już nie za free) MOŻE ZAŁOŻYĆ WŁASNĄ FIRMĘ !!!!!!!!!!!

Ja za nic nie rozumiem tych wszystkich krzykaczy komunistycznych tekstów propagandowych o prywaciarzach wyzyskiwaczach.

Do założenia własnej formy potrzeba max 2 godzin i max 100zł i to bez żadnych dodatkowych ludzi polecających z jakichkolwiek kręgów/ośrodków.

Stówa i dowód osobisty w kieszeń, spacer do Urzędu i za kilkadziesiąt minut już są/jesteście ponoć przyszłymi milionerami.

Na co czekają/czekacie biadoląc?

@korwinista 13:41:42

Na jakiej empirycznej podstawie oparte jest twierdzenie że spadną ceny towarów. Większość elektroniki produkowana jest w Azji za psie pieniądze,jakoś szczególnie tanie nie są.

W kosmetyku koszt robotnika w fabryce to jakieś 3-5% ceny w sklepie. To o ile trzeba obniżyć wynagrodzenia aby były odczuwalne dla konsumenta 150-200%?.

No, ale jeżeli stawia się na call-center jako docelowy model rozwojowy to rzeczywiście płaca staje się istotnym czynnikiem

„Biznes medyczny nie utrzyma wysokich cen na wolnym rynku bo nie będzie miał klientów”

Szczególnie dobitnie widać to branży stomatologicznej.

@nana 15:59:25

Mogę zadać niedyskretne pytanie?

Skąd tą wiedzę czerpiesz? Wymyśliłaś to sama, czy też z jakiejś książki, gdzieś takie nonsensy są opisane, może z rozmów...

Na prawdę ciekawi mnie to. Bo wierz mi, to są absolutne nonsensy.

Za PRL właściciel zakładów pracy (państwo) zatrudniał wszystkich niezależnie od wydajności pracy, płacił niezależnie od efektów ani wydajności itd...

Następnie ilość pieniądza i ceny utrzymywane były na takim poziomie, że popyt przewyższał podaż.

Towarów nie było dlatego, że ludzie dostawali więcej pieniędzy niż przy obowiązujących cenach mogli kupić towarów.

Stąd niedobór. Przecież był niedobór wszystkiego, więc jaki sabotaż? Jak dostajesz za swoją pracę X pieniędzy, to chcesz je wydać. Jeżeli towarów jest mniej niż przy danych cenach ludzie mogliby nabyć, a ceny są sztucznie utrzymywane na tym zaniżonym poziomie, to ludzie rzucają się kto pierwszy ten lepszy, żeby jak najwięcej kupić.

Gdzie tu sabotaż? Chyba utrzymywanie zbyt niskich cen jest sabotażem.

Jeżeli ceny nie są blokowane, to dostosowują się do ilości pieniądza. Skąd ten pomysł, że jest jakaś optymalna ilość pieniądza?

Kiedy nastąpiła wymiana pieniędzy, to każda złotówka została zastąpiona 10000zł nowych.

Ilość pieniędzy wzrosła 10 tys razy. Więc pytam się która ilość była bardziej optymalna?

tu trochę dokładniej to opisałem;

http://imran.blog.pl/2013/08/29/popyt-na-pieniadz/

Ale o te nonsensy z ilością pieniądza mi nie chodzi, bo to jest wciskane z różnych stron.

Ale skąd pomysły z tym sabotażem?

Niewiarygodne, że ktoś to czyta,

a już całkiem żenujące jest komentowanie tych bzdetów,

czy wy Panowie tak na poważnie ?

@Cezary Bialik 19:41:28

Jak dostaniesz do łapki zarobek brutto to okaże się że ceny dentystów nie są takie zabójcze.

Być może koszty pracy są takie ale poziom podatków oscyluje w okolicach 50% lub więcej.

Koszty pracy w przetykaczce do kibla sięgają 80%. I co z tego? Liczy się globalny koszt pracy w koszyku zakupów. Na co dzień kupujesz produkty z dużym wkładem pracy. Jak skomentujesz pogłoski o niższych cenach tych samych towarów w strefie euro niż w Polsce?

@korwinista 23:06:40

wolnym rynkiem, o wielki guru,

wolny rynek to jest rynek, w którym sprzedawca chleba ocenia płaszcz kolejnego nabywcy w kolejce i decyduje, za ile sprzeda mu bochenek.

Wolność umów się kłania. Tak to działa.

@korwinista 23:06:40

Globalnie, koszty płac są żenująco niskie w porównaniu do PKB i spadają.

http://mspinfo.pl/2013/09/23/zbyt-niskie-place-w-polsce/

Jest to prosty wynik likwidacji przemysłu i przestawienia się na nisko płatne usługi. Nie wiem jak długo można jeszcze równać w dół, tuż za plecami są Chińczycy

Jak skomentuję pogłoski ?

Może tak, mimo wyższych płac można sprzedawać taniej niż w Polsce. Wskazywanie jedynego źródła poprawy konkurencyjności w dalszym uelastycznianiu rynku pracy i obniżce wynagrodzeń to ślepa uliczka. Nawet Chiny zaczynają budować rynek lokalny gdyż poleganie jedynie na eksporcie ma krótkie nogi.

@Cezary Bialik 15:38:28

Jaki wynik likwidacji przemysłu?

Co za bzdury?

W tym artykule mowa jest o udziale wynagrodzeń w PKB. Nie ma nic o wysokości przeciętnego wynagrodzenia.

Jeżeli udział procentowy wynagrodzeń w ogólnej sprzedaży spada, to kosztem czego? Co może rosnąć?

Dla ułatwienia podam, że cały wolumen sprzedaży rozdziela się na;

- płace

- zysk właściciela

- zysk inwestującego kapitał.

- zysk posiadacza czynników ziemi (surowców)

- zysk przedsiębiorcy

(ten wpis dotyczy akurat płacy minimalnej, ale ten podział również jest wytłumaczony http://imran.blog.pl/2013/09/22/placa-minimalna)

Gdyby faktycznie coś miało być wynikiem likwidacji przemysłu i przestawieniem na nisko płatne usługi, to byłby nim właśnie wzrost (a nie spadek) procentowy udziału płac. Bo w przemyśle właśnie większa część tego tortu przypada na kapitał, surowce, przedsiębiorczość...

Im prostsza produkcja tym udział procentowy płac większy a nie mniejszy.

To co opisane w tym artykule, o ile jest prawdą wynika raczej z;

- wzrostu obciążeń pracy, co prowadzi do uciekania od zatrudnienia na etacie na rzecz działalności gospodarczej i pracy na czarno

- ze zwiększania płacy minimalnej i braku elastyczności pracy, co powoduje iż właściciele firm rezygnują z pewnych etatów zastępując je swoją pracą, pracą żony, dzieci... lub zwiększając obowiązki innych pracowników.

(sam pamiętam, jak w małej rodzinnej firmie przy pierwszych objawach kryzysu zastała zwolniona etatowa sprzątaczka, księgowa, pani zajmująca się odprawami, i te funkcję przejął właściciel, jego żona dotychczas zajmująca się domem i po części wszyscy zatrudnieni - bez zwiększania pensji. Tak więc ogólny fundusz płac się zmniejszył a ta sama praca była wykonana.)

- ze wzrostem ilości kapitału (fundusze unijne, pożyczki rządowe, dodruk pieniędzy i rabowanie tym samym kapitału wszystkim ludziom)

A skoro udział procentowy kapitału wzrasta, to maleje innych czynników a więc i płac.

To jest logiczne, tylko trzeba trochę pomyśleć!!!!!

@imran 15:06:40

Z faktu iż usługa jest nisko płatna nie wynika bynajmniej iż jest mało zyskowna.

Płace w sektorze bankowym to nie są kokosy ,dzięki temu odnotowuje kolejne rekordy zyskowności. Sieci handlowe wypracowują zyski które w sposób tajemniczy rozpływają się we mgle kolejnych inwestycji ,cen transferowych i opłat za know-how. Centra outsourcingowe świadczą usługi, które poprzednio wykonywali delegowani pracownicy, za niższe kwoty.

Fast-foody wypierają restauracje, jeden pracownik obsłuży więcej klientów i mimo mniejszego pojedynczego rachunku wypracuje większy obrót.

Operator telefoniczny sprzeda usługę której nikt nie chce i trzeba blokować kolejne opcje połączeń aby nie być zaskoczony rachunkiem.

Długo mam tak wymieniać

Z dwiema kwestiami się zgodzę wzrostem czarnej strefy i:

„To jest logiczne, tylko trzeba trochę pomyśleć!!!!!”

@Cezary Bialik 16:03:28

>>Jest to prosty wynik likwidacji przemysłu i przestawienia się na nisko płatne usługi. "

Czyli twoim zdaniem nisko płatne usługi dają mniejszy procentowy udział pracy najemnej w całości przychodu niż przemysł.

Zakład przemysłowy wymaga być może bardziej wykwalifikowanych, droższych pracowników, ale wymaga też wielokrotnie większych nakładów kapitałowych.

Porównaj;

1. Zakład produkcji tkaniny - 10 krosien, farbiarnia, wykańczalnia, dział sprzedaży, razem zatrudnia 10 osób, inwestycja 2mln złotych lekko licząc.

2. Fast-food, czy supermarket z 15- ma pracownikami nisko opłacanymi, czyli fundusz płac taki sam. inwestycja powiedzmy 200tys. złotych.

Widzisz możliwość żeby ten fundusz płac (powiedzmy 20 tys miesięcznie) stanowił większy procent w tym pierwszym przypadku niż w drugim?

Nie ma takiej możliwości.

Co do banków, to zyski biorą się nie z taniej siły roboczej, lecz z monopolu na pożyczanie nie istniejących pieniędzy.

Zresztą w ogóle to o czym mówi linkowany artykuł jest wynikiem inflacji pieniężnej powodującej przyrost PKB.

Po prostu coraz większa procentowo część tego PKB trafia do beneficjentów tej inflacji pieniężnej.

To są właściciele banków, przedsiębiorcy korzystających z relatywnie tanich kredytów, spekulanci giełdowi korzystający z tego, że przyrost pieniądza trafiając na giełdę zwiększa ceny akcji...

A skoro ich część staje się większa, to część płacowa musi być procentowo mniejsza. Ale to nie musi oznaczać, że ona się faktycznie zmniejsza.

@imran 18:42:44

Po co tworzyć fikcyjne modele skoro można podejrzeć jak to wygląda w praktyce:

http://www.stat.gov.pl/cps/rde/xbcr/gus/RS_rocznik_statystyczny_rp_2012.pdf

Polecam dział VII i szczegóły od strony 258

Autorytet średni ale głos ciekawy

http://forsal.pl/artykuly/735306,rybinski-karol-marks-mial-racje-mamy-wilczy-kapitalizm.html