Radiestezja to przykład denializmu, to oszustwo. Denialiści negujący naukę napędzają biznes hochsztaplerom.

       Radiestezja to dziedzina nauki zajmująca się wykrywaniem wody. Jak ktoś stawia dom w nieuzbrojonym terenie, to musi wykopać studnie. No to wzywa takiego radiestetę, zwanego też różdżkarzem, i on przy pomocy różdżki, lub wahadełka, znajduje miejsce, w którym należy kopać studnię, tak by kopać jak najpłycej i by wydajność studni była jak największa. Tak się od dawna szukało miejsc na studnie i dobry fachowiec zawsze znajdzie najlepsze miejsce.

       To gdzie tu oszustwo? Przecież dla każdego to oczywiste – to jest sprawdzone przez tysiące lat praktyki. To działa!

       Hochsztaplerstwo polega na zabiegach magicznych, które stosują radiesteci. Otóż to machanie różdżką, czy wahadełkiem, wcale nie jest potrzebne, by znaleźć wodę pod ziemią. A przede wszystkim nie jest prawdą, że pod ziemią są jakieś cieki wodne, czyli jakieś płynące strumienie podziemne. 

       Jak zatem różdżkarze znajdują wodę? To proste – znajdują, bo akurat w Polsce woda jest prawie wszędzie. Woda pod ziemią powoli przesącza się przez warstwy wodonośne o dużych powierzchniach. Co najwyżej w jednych miejscach trzeba kopać kilka metrów głębiej niż w innych i co najwyżej wydajność będzie się trochę różnić.

       To jak różdżkarze znajdują te najlepsze miejsca? To proste – znają teren. Wiedzą gdzie są inne studnie w okolicy i jaką mają wydajność, widzą ukształtowanie terenu, obserwują roślinność. Znają się na geografii, geologii i hydrologii. Są mniej lub bardziej wykształceni, ale niektórzy wiedzą to wszystko nieświadomie. Syn chodzi z ojcem, słucha jego uwag, uczy się terenu i wie gdzie jest woda, myśląc, że ją wykrywa różdżką - gdy przeprowadza badania, to dociera do niego setki razy więcej bodźców zewnętrznych niż to, jak się rusza wahadełko. Ma odpowiednio wykształconą intuicję hydrologiczną. I to wystarcza.

       Zabiegi magiczne, czyli posługiwanie się różdżką, czy wahadełkiem, to zwykły marketing. Klient musi widzieć, że szukanie wody odbywa się jakoś aktywnie, że coś się robi, by szukać. Wystarczyłoby, żeby taki fachowiec przyszedł, rozejrzał się w terenie i wskazał najlepsze miejsce na studnię. Ale dużo by za to nie dostał, bo płaci mu zazwyczaj rolnik, który wie, że by zebrać plony, to trzeba się wcześniej ciężko napracować. No to radiesteta udaje, że pracuje, by dostać godziwe wynagrodzenie.

       Ale przez to, że ci poszukiwacze studni są bardzo skuteczni i że stosują zabiegi magiczne na uzasadnienie swojej pracy, ta dziedzina rozwinęła się w szeroko zakrojone hochsztaplerstwo. Stała się pożywką dla wszelkiej maści denialistów.

       Różdżkarze przy pomocy wahadełka znajdują wszystko – ropę, złoto, zaginione osoby, czy szkodliwe cieki wodne wpływające negatywnie na zdrowie pod blokami w mieście. Studni nie potrzeba już tak często szukać, więc szukają nawet rzeczy, które nie istnieją. I zarabiają na tym. Nawet nie potrzebują wychodzić w teren – wszystko znajdą machając wahadełkiem nad mapą.

       Polecam artykuł: Co warto wiedzieć o radiestezji? – w nim opisane są nieudane próby naukowego wyjaśnienia radiestezji. A tu jest artykuł pisany przez fachowca zajmującego się kopaniem studni: Radiestezja czyli różdżkarstwo i wahadlarstwo.

       Radiesteci to perfidni oszuści przede wszystkim dlatego, że wykrywają promieniowanie czegoś, czego nie ma. Nie ma w ziemi opisywanych przez radiestetów żył wodnych czy cieków wodnych i nie ma żadnego promieniowania tych rzekomych żył. Radiesteci to odłam denialistów. Inne odłamy to homeopaci, negujący istnienie wirusów, płaskoziemcy, negujący skuteczność wszelkich szczepionek, astrolodzy, wierzący w UFO, w to, że ludzie nie byli na Księżycu czy parapsycholodzy rozmawiający z duchami. Radiestezja to dobry przykład strategii oszukiwania ludzi przez denialistów – robią to, udając naukowość, tworząc specjalne pseudonaukowe słownictwo, generując tysiące stron w Internecie ze swoimi zmyśleniami. Jak wszyscy denialiści, radiesteci wykorzystują naiwność i głupotę przeciętnego człowieka.

       Denialiści szerzą swe bzdury głównie w celach zarobkowych. Radiesteci sprzedają odpromienniki, a negacjoniści medycyny sprzedają różne przez siebie opracowane pseudoleki. To często jest nieszkodliwe, jak na przykład leki homeopatyczne, i działa na zasadzie placebo – preparaty homeopatyczne to po prostu woda z cukrem, tylko kosztuje sto razy więcej. Ale bywa też tak, że taka alternatywna medycyna oparta na zabobonach kończy się tragicznie, bo ludzie odmawiają normalnego leczenia i leczą się tylko tą wiarą w placebo – a to w przypadku groźniejszych chorób, szczególnie bakteryjnych czy wirusowych, nie wystarcza. Jeśli ktoś podważa odkrycia mikrobiologi, to podważy też chirurgię i uwierzy, że szaman może robić operacje gołymi rękami, uwierzy, że wyleczy go różdżkarz, machając nad nim wahadełkiem.

       To, że takimi denialistami oszukującymi ludzi są też politycy i ich doradcy medyczni, czy marketingowcy koncernów farmaceutycznych, wcale nie powoduje, że wszelcy prywatni negacjoniści nauki mają rację. Kłamstwa kłamstwem nie da się zwalczyć. Obserwacja sporu dwóch kłamców jest bardzo szkodliwa dla przeciętnego człowieka, bo on zawsze ma tendencję, by uwierzyć jednej ze stron, chce po którejś stronie stanąć. Cokolwiek wybierze, wybierze kłamstwo. Dokonując wyboru między oszustem rządowym a prywatnym, oficjalnym a nieoficjalnym, politycznym a niezależnym, zawsze zostaniemy oszukani. Obaj nas wydoją z kasy. 

Grzegorz GPS Świderski

PS. Notki powiązane:

Tagi: gps65, radiesteci, denialiści, pseudonauka